Edukacja w obliczu rozwoju sztucznej inteligencji i oczekiwań pokolenia Z – refleksje na antenie Radia PiK
Zakończenie roku szkolnego to czas podsumowań. 2022/2023 był szczególny – powrót do placówek po pandemii, trwająca w Ukrainie wojna i wielkie, technologiczne boom wywołane rozwojem sztucznej inteligencji. Żeby tego było mało, na sam koniec miała miejsce premiera książki „Pokolenie zmiany” Justyny Sucheckiej – o tej okropnej, leniwej młodzieży, co tylko z nosem w telefonie siedzi (tu wysyłam ironiczny uśmieszek, bo jestem zachwycona i książką, i jej bohaterami). Jakie wyzwania stoją przed współczesną edukacją? Co należałoby zmienić?
O tych zagadnieniach miałam przyjemność porozmawiać z panią redaktor Ewą Dąbską i profesorem Rafałem Zimnym w programie „Wygadani, oczytani, osłuchani”. Audycję Radia PiK można odsłuchać tutaj.
Po rozmowie naszła mnie pewna refleksja. Na antenie wspomniałam o tym, że podstawa programowa jest przeładowana oraz wymaga gruntownej reformy. Google oraz Chat GPT pozwalają na to, by w kilka sekund znaleźć odpowiedź na wklikane zagadnienie. W jakim celu uczyć się zatem tzw. suchej teorii? Szybki dostęp do danych nie wymaga od nas pamięciowego ich zapamiętywania, ale umiejętności, które kryją się pod nazwą „kompetencje 4K”. Są to: krytyczne myślenie, komunikacja, kreatywność i kooperacja. Dzięki krytycznemu myśleniu młodzież nauczy się selekcjonować dane, rozpoznawać tzw. fakenewsy (niestety sztuczna inteligencja potrafi nawet podłożyć głos lub wytworzyć grafikę, która wygląda jak realne zdjęcie), dostrzegać perswazję oraz manipulację czy rozwiązywać problemy. AI jest schematyczna i bazuje na tym, co wytworzył człowiek. Na rynku pracy potrzebni będą zatem ludzie pomysłowi, kreatywni, którzy myślą w nieszablonowy sposób. Pandemia i nauka zdalna pogłębiły deficyty w zakresie komunikacji – podkreślam, że pogłębiły, bo problemy w kontaktach interpersonalnych nie dotyczą tylko młodzieży – wystarczy spojrzeć na to, jak łatwo można skłócić nasze społeczeństwo. Dyskryminację, hejt, nietolerancję należy zamienić na otwartość i empatię do drugiego człowieka. Czekam na czasy, gdy słowo „inność” pozbawione zostanie pejoratywnego charakteru i nikt nie będzie bał się głośno przedstawiać swoich poglądów. Musimy zatem uczyć młodzież empatii i umiejętności adaptacji społecznej – gdzie mają zdobyć te kompetencje, jeśli nie w szkole?
Teraz zagadka: czy da się to wszystko zrobić, realizując podstawę programową i przygotowując uczniów pod kątem egzaminu ósmoklasisty? Poniekąd tak, ale z pewnością nie w takim zakresie, w jakim by się chciało. Świadomi tych wyzwań nauczyciele wiedzą, że nie wystarczy „przerobić” lekcji w podręczniku. Ich praca to nie 18 godzin przy tablicy. Kreatywne lekcje oparte o współczesne metody nauczania wymagają ogromnego zaangażowania, które zdecydowanie przekracza czterdziestogodzinny tydzień pracy. Niestety oprócz wspomnianych kompetencji musimy też dbać o to, by nasi podopieczni zdobyli jeszcze jedną umiejętność – wbicia się w egzaminacyjny klucz odpowiedzi. System wymaga reformy. Widzą to wszyscy – uczniowie, rodzicie i nauczyciele. Po głowie dostają ci pierwsi i ostatni. PO CO tego tyle? To pytanie często słyszymy od rodziców naszych uczniów – sami chętnie zadalibyśmy je tym, którzy stworzyli wspomniane wymagania.
Czego brakuje mi w edukacji? Zaufania i swobody. Zaufania ministerstwa oraz rodziców do nauczycieli, którzy są specjalistami w swoich dziedzinach i naprawdę zależy im na rozwoju współczesnej młodzieży. Swobody, by mogli to kształcenie realizować bez bata nad głową w postaci egzaminu i przeładowanej podstawy.
Czy rozwój sztucznej inteligencji wymusi konieczność reformy edukacji? Czego jest za wiele, a czego brakuje w polskim systemie edukacji? Czego życzycie sobie na nadchodzący rok szkolny? Zapraszam do dyskusji.